An edition of Pisarskie delicje (2019)

Pisarskie delicje

  • 5.00 ·
  • 1 Rating
  • 0 Want to read
  • 0 Currently reading
  • 1 Have read
Not in Library

My Reading Lists:

Create a new list

Check-In

×Close
Add an optional check-in date. Check-in dates are used to track yearly reading goals.
Today

  • 5.00 ·
  • 1 Rating
  • 0 Want to read
  • 0 Currently reading
  • 1 Have read

Buy this book

January 17, 2021 | History
An edition of Pisarskie delicje (2019)

Pisarskie delicje

  • 5.00 ·
  • 1 Rating
  • 0 Want to read
  • 0 Currently reading
  • 1 Have read

Aleksandra Ziółkowska-Boehm pisze o reportażach literackich, literaturze faktu, dylematach pisarzy i o tytułowych „delicjach”, czyli głosach krytyków i czytelników. Docieka, jak książki po ukazaniu się żyją własnym życiem, nierzadko wbrew zamierzeniom autorów. Opowiada o losach nietuzinkowych ludzi, których spotkała w Polsce, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, a nawet w Argentynie i Brazylii. Nie waha się zmierzyć z wielkimi nazwiskami kultury, takimi jak Isaac Bashevis Singer czy Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny paryskiej „Kultury”, który przez dziesięciolecia kształtował gusta literackie i polityczne myślenie polskich elit nie tylko na emigracji.
https://www.bellona.com.pl


Delicje pisarskie to forma literacka, w której można znaleźć głosy zarówno krytyków jak i czytelników, informacje o reportażach literackich, literaturze faktu, czy dylematach pisarzy. Aleksandra Ziółkowska-Boehm opowiada o losach niezwykłych ludzi, poznanych w Polsce, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, a nawet w Argentynie i Brazylii. Wyjątkowo odważna książka, w której bada życie książek, po ich ukazaniu się na rynku, mierzy się z osobliwymi jednostkami takimi jak Isaac Bashevis Singer czy Jerzy Giedroyc.
https://www.znak.com.pl

Aleksandra Ziółkowska-Boehm pisze o reportażach literackich, literaturze faktu, dylematach pisarzy i o tytułowych „delicjach”, czyli głosach krytyków i czytelników. Docieka, jak książki po ukazaniu się żyją własnym życiem, nierzadko wbrew zamierzeniom autorów. Opowiada o losach nietuzinkowych ludzi, których spotkała w Polsce, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, a nawet w Argentynie i Brazylii. Nie waha się zmierzyć z wielkimi nazwiskami kultury, takimi jak Isaac Bashevis Singer czy Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny paryskiej „Kultury”, który przez dziesięciolecia kształtował gusta literackie i polityczne myślenie polskich elit nie tylko na emigracji.
https://www.swiatksiazki.pl/
https://www.booksfera.pl/pisarskie-delicje.html

Anna Bernat,
NOWE KSIĄŻKI, listopad 2019
Klika czystych taktów

Podglądanie warsztatu pisarza, zwłaszcza lubianego, którego książki się czyta po wielokroć i stale bywa na jego spotkaniach autorskich, jest zawsze interesujące. Jak on to robi? Przecież autor pisze o innych, a jednak mówiąc o sprawach ważnych, oryginalnych, wzruszających, czytelnik odnosi wrażenie, że ta opowiedziana historia jest też o nim, że jakaś cząstka jego życia jest w niej zawarta.
Takie jest pisarstwo Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm; ma ona dar utrwalania świata i ludzkich trudnych doświadczeń na tle historii. Są to książki, skłaniające do refleksji nad polskim życiem, jego realiami dziejowymi, których przypomnienie, np. w relacjach bohaterów opowieści, i wytłumaczenie, sprawia, że ludzie, którzy kiedykolwiek się w swoim życiu z nimi zetknęli, stają się sobie bliscy i tworzą serdeczną, niekiedy obronną, wspólnotę.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm, dziś autorka 22 książek opublikowanych w języku polskim w kraju i 12 w języku angielskim w Stanach Zjednoczonych (nie licząc wznowień) jako młoda osoba w pracach redakcyjnych, zwłaszcza przy ostatniej książce pisarza „Karafce La Fontaine’a”, określanej jako biblia dziennikarstwa. Pisarz zawarł w niej swoje rozważania na temat istoty pisania i procesu twórczego, literatury, pisarstwa, reportażu, tworzywa literackiego.
"Żadna moja książka nie była tak osobista. Spojrzałem wstecz, zdumiałem się i począłem się zastanawiać - jakże to zrobiło się to moje pisarstwo?" - napisał Wańkowicz o "Karafce..."
W „Pisarskich delicjach” autorka wspomina, że w podziękowaniu za jej pracę pisarz zadedykował jej II tom „Karafki…”: „Pani Aleksandrze Ziółkowskiej, bez której oddanego współpracownictwa zapewne byłaby to jeszcze gorsza książka”, a następnie w testamencie zapisał jej swoje archiwum.
Teraz Aleksandra Ziółkowska-Boehm opublikowała swoją książkę na temat pisarstwa i jest to rzecz pasjonująca.
Jak pisze w „Pisarskich delicjach…” „ludzi, o których losach postanawia pisać zazwyczaj ona wybiera, niekiedy jednak jej rozmówcy pojawiają się jakby sami. „Poznaję ich – pisze autorka – w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Toruniu, Opocznie, za oceanem – w Kanadzie Stanach Zjednoczonych, nawet w Argentynie i Brazylii”. Często ich historie oraz ich rodów i rodzin związane są z Kresami. Zwykle nie mają znanych nazwisk. „Są to ludzie, którzy przeszli wiele tragicznych wydarzeń, ale swój los przyjmowali z niemałą odwagą i godnością. Imponują mi, zadziwiają; piękni ludzie”.
Takim pięknym człowiekiem jest bohaterka książki „Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyża” – Cezaria Iljin-Szymańska, działaczka podziemia, uczestniczka powstania warszawskiego w Zgrupowaniu „Radosław”. Po powstaniu aresztowana w Białymstoku i osadzona w obozie NKWD nr 41 w Ostaszkowie. Do Polski powróciła w 1946 r. z malaria i tyfusem. Została cenionym architektem, włączyła się w odbudowę Warszawy.
Ale te historie są przedstawione w książce „Kaja od Radosława…”. Natomiast w „Pisarskich delicjach” rozdział poświęcony Kai jest opowieścią o tym, jak „wspólnie” powstawała tamta książką, jest historią wielu spotkań, rozmów, telefonów przez ocean, korespondencji, uzgadniania brzmienia zdań, nawet doboru poszczególnych wyrazów, np. Kai nie odpowiadało słowo „kobieta”. Pisała do autorki „Oleńko, proszę nie nazywaj mnie kobietą. Dawniej kobietą nazywano tylko służące (…) Pisz albo „pani”, albo wymyśl coś”. Zastąpiłam „kobiety” jej imieniem - zaznacza pisarka.
Jest to też przedstawienie relacji pomiędzy osobą, która staje się bohaterem książki i pisarką. Relacji, które przerodziły się w głęboką przyjaźń, bliskość do tego stopnia, że Kaja zaprosiła autorkę „po najdłuższym życiu” do swojego grobowca, zapisując jej w testamencie miejsce na Powązkach.
Innym „pięknym człowiekiem”, bohaterem „Delicji…” jest Roman Rodziewicz, syn zesłańca na Sybir, słynny „hubalczyk”, który z majorem Henrykiem Dobrzańskim ps. „Hubal” przebywał od pierwszego do ostatniego dnia istnienia oddziału. Po śmierci Hubala wstąpił do ZWZ, następnie AK. Aresztowany w 1943 r. przez trzy miesiące torturowany w więzieniu w Mołodecznie, został wysłany do Auschwitz, w 1944 r. trafił do Buchenwaldu i Nadrenii. Po zakończeniu wojny dostał się do Włoch, dołączył do II Korpusu Polskiego. We Włoszech spotkał się z Melchiorem Wańkowiczem i ich znajomość trwała 40 lat.
W „Delicjach…” Ziółkowska-Boehm przedstawia m.in. wątek miłości Romana Rodziewicza i Halinki Czermińskiej. Gdy Rodziewicz został aresztowany Halinka pisała doń listy do Auschwitz. W pewnym momencie korespondencja się urwała. Do ich spotkania pierwszy raz po wojnie doszło dopiero po 35 latach. Delikatnie i dyskretnie pisze autorka o tym, dlaczego tak się stało.
W „Pisarskich delicjach autorka przywołuje inną „piękną” postać – Ewę Bąkowską, bohaterkę książki „Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon”.
Dzieje tego dworu i jego mieszkańców mają wymiar symboliczny, stanowią opowieść, którą można odnieść do innych dworów i domów na Kresach, na Mazowszu, w całej Polsce. Po większości z nich po wojnie nie pozostał kamień na kamieniu, tylko w zdziczałych ogrodach można jeszcze było do niedawna dostrzec zarysy fundamentów zdruzgotanych, zniesionych z powierzchni ziemi domostw, Dwór w Krasnicy się ostał. Po 1989 r. rodzinie nie udało się go odzyskać. A jego nabywca, właściciel fabryki mrożonek, po prostu go spalił.
Osobny fragment „Pisarskich delicji” autorka poświęca swojej korespondencji z Jerzym Giedroyciem. Listów było 230; dotyczyły spraw różnych, m.in. książki Ziółkowskiej – Boehm pt. „Otwarta rana Ameryki” poświęconej Indianom, o którą redaktor „Kultury” pytał wielokrotnie. Główna jednak część korespondencji związana była z wspólną redakcyjną pracą nad przygotowywanym do wydania w kraju tomem korespondencji pomiędzy Wańkowiczem i Giedroyciem. W momencie, kiedy Ziółkowska- Boehm uznała, że napisany przez Giedroycia wstęp krzywdzi Wańkowicza, odpowiedziała wprost „Pana wstęp przeczytałam i bardzo mi się nie podoba”. Kiedy redaktor paryskiej „Kultury” zarzucił jej zbytnią emocjonalność, odparła: ”Ja to nazywam lojalnością” – pisała. Jerzy Giedroyc zmienił wstęp.
Swoją książkę „Pisarskie delicje” Aleksandra Ziółkowska-Boehm rozpoczęła szkicem na temat tworzywa literackiego, a zwłaszcza interesujących autorkę rozróżnień między literackim reportażem, opowieścią, literaturą faktu.
Po lekturze książki można powiedzieć, że ideą autorki było nie tylko przekazanie tego, jak ważne jest dla niej pisarstwo, dzięki któremu przekazuje obserwacje, emocje, odczucia wrażenia i fakty, ale też przedstawienie zasad, którymi kieruje się przy pisaniu. A jedną z najważniejszych zasad jest delikatność i uważność w traktowaniu swoich bohaterów i opowieści które jej powierzyli. Tych, które znalazły się w jej książkach, jak też tych, które właśnie ze względu na zasady, pozostaną tylko w pamięci i sercu pisarki, bo o to prosili jej rozmówcy, bohaterowie książek. Jest w tym pisarstwie Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm wielka czystość intencji. Ton, jak w wierszu „Tarnina” Zbigniewa Herberta „kilka czystych taktów/ to bardzo dużo/to wszystko”.
(Aleksandra Ziółkowska-Boehm „Pisarskie delicje”. Wydawnictwo Bellona Warszawa 2019)
Anna Bernat, Kilka czystych taktów, Nowe Książki, listopad 2019

*
(...) Na szczególną uwagę w najnowszym „Pamiętniku Literackim”(56 ) zasługuje – obok materiałów wspomnieniowych o Zbigniewie Herbercie i opublikowanego po angielsku wywiadu Reginy Wasiak-Taylor z Ursula Philips, czyli brytyjską tlumaczką (m.n.”Poganki” Narcyzy Żmichowskiej) i „Choucas” Zofii Nałkowskiej) – osObisty esej-wyznanie Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm, autorki licznych książek z zakresu literatury faktu. Wśród nich opowieści, łączących wątki reportażu z rozmowami, dokumentami, pamiętnikami – jak głośna „Druga bitwa o Monte Cassino” czy „Dwór w Kraśnicy”. W eseju zatytułowanym „Opowieść – literacki reportaż” Ziółkowska-Boehm pisze o swoich inspiracjach i początkach zainteresowań twórczych oraz specyfice uprawianego gatunku: „Swoje teksty non-fiction nazywam opowieściami. Mają luźną budowę, swobodny tok narracji. Perspektywa pokazania wydarzeń może być wieloraka, jak wieloraki punkt widzenia (...) Pisarz, który wybiera literaturę faktu jako swój warsztat i tematykę, zdaje sobie sprawę od początku, przed jakimi staje zadaniami. Przede wszystkim musi dbać, by jego przekaz zawierał prawdę...Trudność polega na tym, jak przekazać prawdę, która jest „moją prawdą lub prawdą „innej osoby”. Czy prawda jest jedna?”

Mieczysław Orski, ODRA nr 4, 2019

*
Wańkowiczowskie rekomendacje, Z Aleksandrą Ziółkowską-Boehm pisarką rozmawiają Krzysztof Masłoń i Tomasz Zbigniew Zapert, „Do Rzeczy”, 3-9 czerwca 2019, str. 48-49


„ Książka „Pisarskie delicje” Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm jest osobistym wyznaniem wiary autorki w moc literatury faktu. Czyż nie po to czytamy reportaże i prawdziwe historie, żeby zastanowić się, czym jest cierpienie, heroizm, tchórzostwo, patriotyzm, a także poznać samych siebie w kontekście trudnych wydarzeń przeżywanych przez innych? Autorka uważa, że poruszenie wybranego tematu, jeśli komuś lub czemuś służy, jest warte trudu. Każda zawarta w książce opowieść przemienia zarówno życie twórcy, opisanych w niej bohaterów, jak i czytelnika. A pisarka jest ze wszech miar samodzielną oraz, dzięki wewnętrznej wolności, namiętną i heroiczną reporterką. Uzsadniając swoje pisanie, broni po prostu własnego prawa do spojrzenia na rzeczywistość, poznawanych ludzi, czy do odbioru życia innych po swojemu. Jednak nie o egoistyczną postawę tu chodzi, lecz o posłannictwo, służenie innym, ale i sobie: własnym upodobaniom czy wręcz fascynacjom, jak stwierdza w „Pisarskich delicjach”. Notatki Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm są więc osobiste, ale nie egocentryczne.
Tytułowe delicje to osobliwie wzruszające reakcje bohaterów oraz czytelników na napisane przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehm reportaże literackie i historyczne. Szczególnym darem, który poruszył jej serce, były kolorowe obrazy namalowane przez dzieci słabosłyszące do książki ”Kaja od Radosława, czyli historia Hubalowego krzyża”. Aleksandra Ziółkowska-Boehm wyznaje: Jakże piękne jest życie książki, która wywołuje taki szczególny odbiór ...,Jaka radość dla pisarza.... W „Pisarskich delicjach” autorka dzieli się z czytelnikami listami, które przez wiele lat pisała do niej Cezaria Iljin-Szymańska „Kaja”. Epistoły te są pięknym świadectwem głębokiej więzi między dwiema niezwykłymi kobietami.
Każda stworzona opowieśc to rezultaty wielogodzinnych, a nawet tygodniowych spotkań, rozmów, a także wielomiesięcznej wymiany korespondencji. Nieraz zdarzało się, że rozmówca wpadał w irytację, dziwiąc sie skrupulatności pisarki, np. przed ukazaniem się artykułu o Krystynie Wańkowiczównie i okolicznościach jej śmierci pisarka „zasypywała” generała Janusza Brochwicz-Lewińskiego „Gryfa” mnóstwem pytań o szczegóły z jego opowiadań. Był on wielce zdumiony, że musiał zajmować stanowisko w sprawie różnych detali. Dla pisarski nadrzędne są: dociekliwość, dążenie do perfekcji, prostota, a także prawda o ludziach doświadczonych przez tryby Historii, żyjących wśród nas jako świadkowie, którzy stali twarzą w twarz z okrucieństwem o wymiarze niemożliwym do zrozumienia. Aleksandra Ziółkowska-Boehm podkreśla, że w obrębie literatury faktu pisarz powinien starać się wydobyć na światło dzienne prawdę, utrwalając słowa, czyny i przekonania, które zawiadują losem opisywanych osób.
Do napisania „Pisarskich delicji” skłoniły Panią Aleksandrę głosy dwóch recenzentów, którzy po lekturze „Drugiej bitwy o Monte Cassino” wyrazili opinię, że autorka nie wspomniała ani słowem o metodach swojej pracy. W omawianej pozycji zaprezentowała więc swoją teorię tworzenia literatury faktu. Ta sztuka udała się ostatniej sekretarce Melchiora Wańkowicza znakomicie, zwłaszcza że ma ona rzadki dar nawiązywania słowem pisanym głębokiego dialogu z czytelnikiem już od pierwszej linijki tekstu. Jej rozważania o pisarskim warsztacie i o tym, jakich wyjątkowych czytelników i bohaterów mogą mieć pisarze, jakim darem mogą być oni dla siebie nawzajem, tchną autentyzmem i szczerością. Cechuje się skrótowością i sentencjonalnością. W tym „mówienu” do czytelników jest coś pociągającego.
Lekturę „Pisarskich delicji” można proponować zarówno tym, którzy już znają dorobek Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm, jak i tym, których omijała dotąd ta przygoda. Przede wszystko, jednak warto ją polecać raczkującym narratorom. Słowem tym, którzy jeszcze nie wiedzą, co począć, gdy czują, że rodzi się w nich reportażysta. Mogą oni dzięki tej pozycji poznać tajniki warsztatu doświadczonej autorki literatury faktu. Niechaj więc zbiór ten czytelnicy dawkują sobie małymi porcjami, jak cenny poradnik na życie. Rzecz jasna, życie pisarskie, czyli to, moim zdaniem, bardziej prawdziwe”.
Beata Bednarz, Jakże piękne jest życie książki... i pisarzy, LIST DO PANI, październik 2019


Ewa Bagłaj - „Inspiruje mnie pisarka Aleksandra Ziółkowska-Boehm, która napisała m.in. książkę „Pisarskie delicje”. Opisuje w niej odpowiedzialność, jaką autor biografii bierze za życie bohaterów, którzy powierzają mu swoje historie do opowiedzenia. Pokazuje też, że można dążyć do tego, co jest prawdziwe, a niekoniecznie do sensacji ”.
Tygodnik SŁOWO PODLASKIE, Biala Podlaska, 18-24 lutego 2020


Pisarskie reminiscencje Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm

kazef, ndz., 03/11/2019 - 19:23
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem „Pisarskie delicje” Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm; z tym większym, że Autorkę i jej twórczość znam już od ponad 15 lat. Poniżej garść refleksji po lekturze, które śmiało proszę traktować jako zachętę do sięgnięcia po tę wydaną w tym roku publikację.
Książka składa się z dwóch części. W pierwszej autorka częstuje nas bardzo osobistymi rozważaniami o swoim warsztacie literackim. „Pisanie pojmuję… jako posłannictwo, służenie innym, ale i sobie: własnym upodobaniom czy wręcz fascynacjom” - stwierdza. I trudno się z tym nie zgodzić znając jej pisarską drogę.
Po przeczytaniu początkowego eseju pojawia się myśl, która nabiera jeszcze mocy po lekturze całości: książka powinna się nazywać jakoś inaczej. W głównej mierze traktuje bowiem o rożnego rodzaju reperkusjach i reminiscencjach twórczości Autorki. Najpierw przyszły mi do głowy "żniwa" - ale to się zbyt kojarzy z uprawą roli, orką, siewem, zbiorem..
Lepsze i ładniejsze byłyby "pisarskie owoce". Bo publikując swoje historie Aleksandra Ziółkowska-Boehm zbiera potem owoce. Tematy, które porusza, ludzie, którym poświęca opowieści - to wszystko przynosi bogaty, wspaniały plon; właśnie piękne owoce. I to jest najbardziej poruszające w tej prozie.
Oczywiście nie byłoby tego wszystkiego bez pisarskiego warsztatu, zapału, pasji, mądrości, szacunku do ludzi, Wielkiego serca, z którym Autorka przystępuje do swojej pracy. Odpowiedzialności, powściągliwości, poczucia wagi słów. Trochę o tym sama pisze w początkowych partiach "delicji" (dlatego - być może - biorąc pod uwagę te właśnie fragmenty, szersze znaczeniowo "delicje" pasują lepiej do całości książki niż "owoce").
Esej o własnej twórczości najciekawszy robi się w miejscu, w którym Pisarka opowiada o poszukiwaniu sposobu na najlepsze poprowadzenie narracji i tworzeniu "obłoczka sekretu”, "niedopowiedzenia", "niepokoju". I o tym, jak próbuje dotrzeć do "odpowiedniej atmosfery, rytmu i języka konkretnej opowieści". Trochę znam to uczucie. Tę trudność i te starania. W końcu sam kilka książek mam na koncie. To jest tematyka, o której ktoś powinien napisać pracę polonistyczną na kanwie twórczości Pani Aleksandry. Szkoda, że pisząc o tych poszukiwaniach (często dosyć nieuchwytnych), nie przywołała konkretnych przykładów ze swoich książek. Ale to już zadanie dla badacza – dla samego autora jest to w jakiś sposób niezręczne, aby o tym pisać. Przypomniał mi się Melchior Wańkowicz, który mówił (w „Karafce La Fonteine'a”) o rytmie akapitów u Sienkiewicza, że rozpoznaje tę warsztatową robotę, ale wciąż nie umie uchwycić, na czym polegała wielkość pióra pisarza, którą chwytał za serca czytelników. Szkoda, że Wańkowicz nigdy nie rozwinął tych refleksji. W „Pisarskich delicjach” świetne są te cytaty, które pokazują, że czytelnicy znajdują się pod urokiem "atmosfery, rytmu i języka". Opisał to w liście pewien pan, który czytając poczuł klimat bossa novy, więc puścił sobie taką właśnie muzykę z magnetofonu - świetnie mu pasowała już do konca lektury książki o Ingrid Bergman” (A. Ziołkowska-Boehm, Ingrid Bergman prywatnie, Warszawa 2013).
Z szeregu bardzo interesujących pisarskich "owoców", największe na mnie wrażenie wciąż robi historia miłości hubalczyka Romana Rodziewicza. Te niesamowite zapętlenie - rozbieżności między jego wersją, a tą, którą po latach przekazali synowie jego wielkiej i pierwszej miłości Halinki. Nie mogę tu za wiele zdradzić, aby nie psuć przyjemności tym, którzy jeszcze książki nie czytali, ale komentarz do owego „zapętlenia” można odnaleźć w opowieści o pewnym Panu, który będąc już w mocno podeszłym wieku, bardzo się przejął, gdy przeczytał w książce, że w młodości jego dziewczyna postanowiła go porzucić. Inaczej to wtedy zapamiętał... a po ponad pięćdziesięciu latach emocje wróciły... Bardzo mądrze podsumował tę sytuację mąż Pisarki - Norman. Oczywiście można po swojemu całą historię rozwikłać i stworzyć własną teorię. Przypuszczam, że Pani Aleksandra też taką ma, ale podobnie, jak napisała, że Pani Zofia Wańkowiczowa "może nie rozpoznała" ciała córki, zamiast wprost napisać "nie rozpoznała", tak i tu nie chce (bo nie należy i nie wypada!) posunąć się o ten jeden krok dalej i wysuwać jakieś przypuszczenia co do rzeczywistych relacji i przebiegu zdarzeń.
Z podobną ostrożnością Autorka podchodzi do opowieści o trudnym związku Melchiora Wańkowicza i jego żony. To wciąż bardzo ciekawe, nawet czytane po raz kolejny. Poruszająco brzmi opowieść o wieloletniej przyjaźni z „Kają od Radosława”, która przechowała słynny krzyż majora Hubala; wzruszające jest wspomnienie o tym, że Pisarka była do Kai tak przywiązana, że chciała do Niej dzwonić zaraz po pogrzebie Kai, tak żeby o wszystkim poopowiadać...
Na koniec: książka udowadnia, że warto było poświęcać godziny, dni, miesiące i lata. Warto było swój wyjątkowy talent, pasję i energię spożytkować pisząc te wielkie, najprawdziwsze opowieści. Takie właśnie ostateczne przesłanie odczytuję z tej publikacji. I wciąż mam nadzieję na kolejne!

Krzysztof Zajączkowski
http://blogmedia24.pl/node/82746

MAŁGORZATA PONIATOWSKA
Czytam po polsku, 4 czerwca 2019

http://www.czytampopolsku.pl/2019/06/pisarskie-delicje.html

 Podczas czytania najnowszej książki autorstwa Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm czyniłam notatki, aby nie umknęły mi żadne istotne kwestie poruszane w tekście. Już sam tytuł publikacji „Pisarskie delicje” obiecywał, że lektura ta nie będzie zwykłą strawą dla ducha, że zaserwuje czytelnikowi smakowite specjały sporządzone przez mistrzynię pióra oraz, że autorka będzie nas gościć w swej literackiej kuchni. Pokaźna ilość poczynionych przeze mnie zapisków świadczy o jakości i randze podsuwanych przez pisarkę zagadnień dotyczących twórczości, kultury, etyki…

Dyskretnie w cieniu Mistrza
Nie wiem, czy wolno mi dotknąć niezwykle delikatnej kwestii i zwrócić uwagą na ledwie wyczuwalny ton rozżalenia uznanej pisarki „Od lat ukazują się moje książki niezwiązane z pisarstwem autora «Szczenięcych lat», poświęcone…”. Uważam, że Aleksandra Ziółkowska-Boehm całym swoim dorobkiem literackim udowodniła, że Król Reportażu i spotkanie z nim stanowiło dla niej jedynie spiritus movens, które młodej adeptce literatury wskazało kierunek życiowej wędrówki. Zdobywanie kolejnych jej etapów i wspinanie się po szczeblach pisarskiej kariery, było zadaniem, któremu poświęciła „długie godziny samotności… i całe dnie zmagania z własnym lenistwem, niewiedzą”, i którego realizację zawdzięcza swemu talentowi oraz „rygorowi i dyscyplinie”. Jak słusznie zauważył M. Oramus, nie tylko Aleksandra Ziółkowska „Miała szczęście – ale miał je i Wańkowicz”, który w późnej jesieni życia spotkał wierną „kustoszkę jego pamięci”, pozostającą „dyskretnie w cieniu” Mistrza. „Pięknie by siedziały w książce”
Nie sposób przejść obojętnie obok formułowanych przez literatkę spostrzeżeń, uwag czy wniosków. Cieszę się, że część z nich, dzięki własnemu doświadczeniu i wiedzy, odkryłam mozolnie sama. Ogromną przyjemność sprawiło mi odczytywanie przemyśleń i rozważań Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm przekazywanych czytelnikom, jako element wypełniania pisarskiej misji, którą przyjęła do realizacji, bo „Każdy autor chciałby, by jego książka była ważna i oryginalna i skłaniała do refleksji”. Szczególną uwagę przywiązuję do etycznych aspektów pisarstwa i z tego powodu bardzo wnikliwie zapoznałam się z treścią rozdziału pt. „Jakie od lat stoją przede mną dylematy związane z autorem Szczenięcych lat”. Prozaiczka, obdarzona dużą dawką wrodzonego taktu, napisała o konieczności wyraźnego stawiania granic „biograficznego wścibstwa”, aby mając dostęp do zbioru listów czerpać z nich wiedzę na użytek własnych przemyśleń o ich nadawcy i adresacie, ale niekoniecznie informacje te upubliczniać, chociaż „pięknie by siedziały w książce”. Kontynuując wątek moralnych zapatrywań artystki słowa, jakich implikacje obserwujemy podczas zagłębiania się w lekturę jej książek, odwołam się do jednej z jej wypowiedzi: „własne poczucie sprawiedliwości, poczucie etyki. Uważam… za ważny element pisarstwa”. Z tego względu mieszkanka Ulicy Żółwiego Strumienia nie sprzeniewierzyła się zaufaniu jakim obdarzyli ją rozmówcy i nie dała się ponieść taniej „sprzedając” prywatne szczegóły wyjęte z życiorysów znanych sobie osób. Powściągliwa w słowach, pisząc o ludziach, stara się dostrzegać tylko jaśniejszą ich stronę, nie szukając skandali czy afer.
Zagadnienie etyczności przekazu literackiego, niezwykle istotne dla rzeczonej pisarki non fiction, posługującej się w swej pracy badawczej takimi narzędziami, jak wywiad czy rozmowa, ściśle wiąże się z autoryzacją słowa pisanego. W tej problematyce humanistka powołuje się na zasady etyki zawodowej, którym od lat wiernie służy. Niezwykle skrupulatna w swej pracy badawczej stwierdziła, iż „Weryfikować należy wszystko, co jest możliwe do zweryfikowania”.

Treść i forma
W rozpatrywanej książce wychwyciłam pojawiające się kilkakrotnie twórcze dualizmy, charakterystyczne dla różnych aktywności artystycznych. Spod znakomitego pióra polskiej humanistki wyszło zdanie „Dobre pisarstwo to połączenie dobrej formy i treści”. W tej zwięzłej wypowiedzi zwróciła ona uwagę na warunki konieczne (ale niewystarczające), aby powstała interesująca i wartościowa literatura. Według cenionego przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehm noblisty, Isaaca B. Singera, ważne jest, aby pisarze „mieli historię do opowiedzenia”, tak, jak dzieje się to w przypadku naszej autorki. Na drugim planie ujęcia przywołanego tematu znajduje się literacka forma opowieści, zależna od pisarskiego warsztatu, „wyboru perspektywy” oraz stylu i tonu narracji piszącego. W publikacji „Pisarskie delicje” doktor nauk humanistycznych zaprezentowała procesy nadawania kształtu barwnym gawędom i interesującym opowieściom, traktującym o licznych postaciach historycznych. Według mnie Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm towarzyszy niezachwiane przekonanie o wspaniałość ludzi i świata. Dla tej wyjątkowej estetki wszystko dookoła jest i ma być piękne: piękni ludzie – bohaterowie, o których chętnie pisze, książki piękne do czytania, piękna literacka para – King i Królik. A na dodatek, opisując niezwykłe cuda świata, posługuje się piękną polszczyzną. Czegóż chcieć więcej?...
„Przed i po” książki
Dwoistość przejawia się również w „żywotach” wartościowych lektur, niosących ze sobą duży ładunek emocjonalny, ale i informacyjny. Znakomicie porusza się w tych zagadnieniach badaczka polszczyzny, dostrzegająca dwa etapy życia książki, wyróżniając czas przed jej wydaniem i po dostarczeniu jej do księgarń. Pisząc o swoich literackich doświadczeniach uchyliła rąbka tajemnicy przybliżając nam niuanse niełatwych procesów tworzenia literatury non fiction (współpraca z Kają – Cezarią Iljin-Szymańską czy Jerzym Giedroyciem). Z drugiej strony literatka dużo miejsca poświęciła ciągowi dalszemu swoich wydawnictw, skutkom ubocznym przekazanych w nich treści, gdy tomy okupione twórczymi wysiłkami piszącego rozpoczynają samodzielną egzystencję niezależną od jego intencji. W szczególności odbywają się wiele wyjaśniające spotkania autorów z czytelnikami, wywołujące nawiązywanie nowych znajomości oraz lawinę zdarzeń z udziałem obu spotykających się stron – aż po propozycję miejsca w grobowcu (sic!). Absolutnie wyjątkowym prezentem obdarowały autorkę Słabosłyszące Dzieci z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Wystawiły spektakl pt. "Dotyk oświeconej dłoni" na podstawie historii "Kai od Radosława" oraz przygotowały album z ilustracjami zatytułowany "Życie malowane «szerokim światem» - szlakiem Cezarii i Wiktorii Iljin...." Opisy wszystkich obrazów są zdaniami wyjętymi z tekstu książki, ilustrującymi wędrówkę bohaterki "Od Ałtaju po Bałtyk i Tatry".

Sobie i światu
Dwojaki jest również cel, jaki, być może, postawiła przed sobą autorka „Ulicy Żółwiego Strumienia” formułując uwagę „Pisanie pojmuję… jako posłannictwo, służenie innym, ale i sobie: własnym upodobaniom czy wręcz fascynacjom”. Polska patriotka, tworząc książki w języku ojczystym, wielokrotnie przysłużyła się swoim rodakom mieszkającym po obu stronach oceanu popularyzując wielką historię Polski. Będąc obywatelka świata i przebywając niemal trzydzieści lat poza granicami Kraju przyswoiła sobie „multiosobowość emigranta”, który winien „stać się pomostem między dwiema kulturami” (T. Łychowski). Jednak, co ważniejsze, Aleksandra Ziółkowska-Boehm pamięta, że jej „Korzenie są polskie” i ma świadomość, że dobre pisarstwo winno czerpać z tradycji swojego narodu, ale i ofiarowywać własnemu narodowi ponadczasowe dzieła. Pisarka dała wyraz temu przekonaniu całą swą twórczością, przysparzając Ojczyźnie sprzymierzeńców na wielu kontynentach. Gorąca orędowniczka polskości, służąc narodowej sprawie, w wywiadzie dla nowojorskiego „Nowego Dziennika” wystosowała specjalny apel do rodaków rozsianych po wielkim świecie: „Mówmy dobrze o Polsce”. Może posłanie to dotrze i do Europy… Jednocześnie, entuzjastka pięknych historii i pasjonatka polskiej mowy, realizuje siebie żyjąc w ciągłym ruchu i angażując się w niezliczoną ilość projektów i przedsięwzięć społecznych, kulturalnych, naukowych, a przede wszystkim literackich. „Moje własne życie dostarcza mi emocji, które często są inspiracją” i chwała Ci za to Pani Aleksandro! Cóż może być bardziej fascynującego niż prawdziwe życie (non fiction) urozmaicone ciągiem niezwykłych wydarzeń, nierzadko o światowym zasięgu (bo „Nie tylko Ameryka”, ale i „Kanada, Kanada…”). Od Tatr aż po Kresy Wschodnie
Wśród Polonii amerykańskiej, kanadyjskiej i każdej innej pozostawało wielu kresowian, o których z wielką atencją opowiedziała Polonuska z Ameryki. Ucieszył mnie rozdział zatytułowany „Ludzie z Kresów w moich książkach”, w którym przeczytałam zdanie: „Z radością dowiadywałam się, ilu wybitnych wspaniałych Polaków ma przeszłość kresową”. Podobne uczucia towarzyszyły mi, gdy odkrywałam swego czasu, iż „Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że większość wybitnych Polaków miała bardziej lub mniej ścisły kontakt z naszymi górami i ich stolicą” [Tatry i Zakopane – MP], o czym napisałam we wstępniaku do bloga CzytamPoPolsku.pl (w dalszej kolejności, studiując biografie Wielkich Polaków, skonstatowałam ich kresowe pochodzenie, skutkiem czego w kręgu moich zainteresowań także znalazły się Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej). Bądźmy dobrzy dla pisarzy
W Aneksie do „Pisarskich delicji” Aleksandra Ziółkowska-Boehm rozważała, jakich pisarskich honorów może się spodziewać autor książki. W pierwszym rzędzie wymieniła kontakt z czytelnikami – osobisty lub listowny – oraz recenzje i nagrody. Te ostatnie, jako uwieńczenie dzieła, są „marzeniem każdego twórcy” – przyznała literatka wyjątkowo szczodrze nagradzana przez przeróżne gremia. Sprawa z recenzjami przedstawia się zgoła odmiennie. Pisarka wyjawiła pogląd, z którym nie sposób się nie zgodzić: „można się modlić o recenzję, ale prosić o nią nie wypada”. I nie trzeba. Jeśli twórca podaje czytelnikowi prawdziwe odautorskie delicje, którymi ten może się godzinami delektować, trudno nie spodziewać się od niego wdzięczności wyrażonej skromną choćby recenzją…

MAŁGORZATA PONIATOWSKA, Czytam po polsku, 4 czerwca 2019

*
„Pisarskie delicje”
Dziś będzie trochę nietypowo, bo nie nawiążę do żadnego poruszanego aktualnie tematu w Familijnej Jedynce. Będziemy autonomiczni! Otóż jesteśmy tuż-tuż przed wakacjami, bo już od jutra lipiec, i potem sierpień. Typowy okres urlopowy. Przeważnie zabieramy ze sobą na wakacje osoby najbliższe, w domyśle – kochaną rodzinkę, lub choć jakieś przyjazne dusze. Oczywiście propagujemy nade wszystko wakacje z Panem Bogiem! To oczywiste.
Ale bywają sytuacje, gdy nie mamy z kim pojechać na urlop. A nawet może być, że w ogóle nigdzie nie wyjedziemy. I jest na to też rada, żeby nie być samemu. To – książki. Spotkanie z autorem. Z autorami. Na pierwszy ogień proponuję książki Pani Aleksandry Ziółkowskiej – Boehm, spadkobierczyni archiwum Melchiora Wańkowicza, która właśnie zawitała do Polski, bo na stałe mieszka w USA. Opisuje ona w swoich książkach losy różnych ludzi, głównie Polaków z całego świata, i ich niesamowite losy. Do jej tematyki należą m.in.: Kresy Wschodnie, Powstanie Warszawskie, Hubal, obozy koncentracyjne, losy Polonii… A pisała też m. in o amerykańskich Indianach, a nawet o Ingrid Bergman. Aktualnie promuje teraz dwie nowe swoje książki – „Pisarskie delicje” które pochłonęłam w trzy wieczory. I drugą – którą będę miała już na całe lato, to „Wokół Wańkowicza”, prawie 700 stron! I to lubię!
Otóż proponuję, aby Państwo też podążyli podobną drogą – literackich spotkań z ciekawymi ludźmi. I podzielili się swoimi fascynacjami lub odkryciami. Może będzie okazja do wymiany doświadczeń?
Mówiła Elżbieta Nowak 30.06.2019 r., Kochane życie, pr. I Polskiego Radia, ok. 6.15

Jolanta Wysocka: PISANIE NALEZY DO SWIATA MAGICZNEGO, Rozmowa Nowego Dziennika z Aleksandrą Ziółkowską-Boehm, Nowy Dziennik, Nowy Jork, 27 wrzesnia 2019, str 18-19
http://dziennik.com/publicystyka/kultura/pisanie-nalezy-do-swiata-magicznego/


GLOSY
Tomasz Lychowski



to me

Olenko,

Wankowicz - Giedroyc to Twoja walka o prawdę. Lojalność.

Kaja to prawdziwa przyjaźń. Twoja przyjażń ja ożywiła, jej ostatnie lata byly latami radosci i nadziei. Już nie byla tak samotna jak to czesto bywa w tym wieku. Przyjaciele odchodza, bliskiej rodziny coraz mniej.

Czytając Twoją książkę trzymamy kciuki by Giedroyc dał się przekonać, a Kaja mogła się nacieszyć książka. Prawdziwy suspense!

Książka bardzo ciepła bo sercem pisana.

Brawo!

Tomasz Lychowski, Rio de Janeiro, 26 lipca 2019


Szanowna Pani:
Dwa tygodnie temu, bedac w Warszawie kupilem i przeczytalem uwaznie w 3 wieczory „Pisarskie Delicje” - swietny przeglad wielu Pani „opowiesci”. Ja czytalem w przeszlosci kilka Pani ksiazek i znam czesc Pani dzialalnosci zwiazanej z Melchiorem Wankowiczem i Monte Cassino; mialem tam dwoch wujkow urodzeni na Kresach przeszli przez sowieckie lagry. Jeden z nich (Stach Kozakiewicz) byl w 5 Batalionie Ciezkich Karabinow Maszynowych ktory poniosl wyjatkowo straszne straty bo byl glownym celem swietnie wyszkolonych snajperow i artylerzystow niemieckich. „Pisarskie Delicje” to rzeczywiscie ”swobodne i nieujarzmione” delicje; piekne Pani listy do Giedroycia z lipca i sierpnia 2000, logiczne i klarowne jakby tekst doktoratu z matematyki; swietny komentarz do „Katynia” zrobionego przez ostroznego Wajde i dlatego bez zakończenia, jak wszystkie jego podporki PRL-u; zacytowanie waznej opinii Singera; i inne perelki. I ten raczej rzadki w naszej literaturze rarytas - tak duzo i pieknie o polskich heroinach - żaden narod nie miał tak zasluzonych aniolow! Bravo i dziekuje! (...) Jozef Kunc

Joseph A. Kunc, PhD
Professor of astronautics, aerospace engineering, physics and astronomy
University of Southern California , Los Angeles, CA 90089-1192
https://astronautics.usc.edu/people/joseph-kunc

Czytam twoje fascynujące i wzruszające Delicje krążąc wśród kartek — i chwilami mam takie wrażenie, jakbym chodziła po Powązkach z moją 93-letnią siostrą Katarzyną. Kasia kocha te spacery, dużo wie, dużo pamięta i lubi opowiadać, i o tych znajomych jej (jak żywych) pochowanych, i o tych, których nagrobki są zatarte, ledwie czytelne. Stajemy, ścieramy mech z napisów, czasem wyrywamy chwasty- bo nikt już do nich nie przychodzi. I ty coś podobnego robisz w tej książce - o w większości umarłych - tak pięknie o nich opowiadając, że nam się zdaje, że widzimy ich i słyszymy razem z tobą.
Tobie nikt się nie mógł oprzeć, nawet Giedroyć. Słodycz i stal, to ty.
Przepiękne są akwarele dzieci, które tu reprodukujesz. Ogromnie ciekawe wszystkie listy! Joanna Clark, Princeton, NJ, 14 września 2019.
Dedykacja: Olence, krolowej na dworach, dworkach, kresach polskiej i amerykanskiej ziemi
*
Mówisz o sprawach głęboko przez siebie przemyślanych i zarazem ściśle związanych z twoim warsztatem pisarskim. Fascynująco o literaturze faktu, co aż prosi o dyskusję. Kwestia prawdy! Ten punkt widzenia przez "kamerę"? Osobiste porachunki? Wzgląd na tych, osoby wartościowe, dla których prawda może być bolesna?
Zgadzam się z tobą, że w każdym pisaniu jest wiara w posłannictwo, jakkolwiek rozumiane, łącznie z radością i trudem pracy dla siebie.
Joanna Clark, Princeton, NJ, 1 pazdziernika 2019
*
Przyjaciele przyniesli mi w prezencie Twoją ksiązke i juz ją przeczytałam – z wielka przyjemnoscia. Jak zawsze Twoje ksiazki - dobrze się czyta i jestem pelna podziwu. Przypisy są doskonałe, ale to cechuje wszystkie Twoje ksiazki. Korespondencja z Kaja, z Giedroyciem, az się chce, by bylo więcej. Ksiazka dowodzi wielkiej pracy, umiaru i taktu.
Xenia Popowicz, Katowice, 8 wrzesnia 2019
*
Z Twoimi książkami jest tak, jakby rozmawiało sie z Tobą.
Miło mi, ze znowu po nocach mam kontakt przez czytane własnie dwie Twoje ksiazki
„Otwarta rana” i „Pisarskie delicje”.

Zdzisława Donat, 3 grudnia 2019

*
Czytając książkę p.Ziółkowskiej-Boehm „Pisarskie delicje” już na samym początku trafiłam na ciekawe zdanie, które brzmi tak: „Pisanie należy do świata magicznego i wielu z nas chciałoby w nim zamieszkać”.
Mówiąc pół żartem, pół serio, to wiele razy wchodziła Pani do tego magicznego świata i dłużej lub krócej tam pomieszkiwała, ale trzeba było wracać do rzeczywistości, bo powstawały nowe książki i trzeba było wykonać ważną część pracy nad książką, a mianowicie zorganizować spotkania i rozmowy z wybranymi osobami, szukać materiałów w archiwach państwowych i zbiorach prywatnych, pozyskiwać zdjęcia, które wzbogacają książkę. Trzeba uzyskać pisemnie oświadczenie osób potwiedzających zgodność faktów i uzyskać pozwolenie na wykorzystanie zdjęć. To wszystko jest po to, aby w przyszłości nie doszło do nieprzyjemnych sytuacji. Np żądań odszkodowania lub procesów sądowych.

Po zakończeniu tych czynności można spokojnie przenieść się do magicznego świata i oddać się najprzyjemniejszej części tworzenia książki – pisaniu. Po napisaniu książki trzeba wyjśc z magicznego świata, bo książkę trzeba wydać, a to łączy się z wieloma zabiegami, np. trzeba znależć wydawcę i uzgdnić z nim wiele szczegółów. Na końcu tego procesu czytelnik dostaje gotową książkę.

Po przeczytaniu „Pisarskich delicji” zarozumiałam, jak ważne dla autora są listy czytelników, które p. Ziółkowska-Boehm nazywa piękna nagrodą, i to są jej pisarskie delicje. Pewnie dletego książka nosi taki tytuł.

Warto jeszcze przytoczyć słowa, jakie wypowiedziała o pisarstwie p.Ziółkowskiej Boehm Agnieszka Bogucka – opiekunka „Gryfa” – Janusza Brochwicz Lewińskiego – żołnierza batalionu „Parasol”. Panie miały kontakt kiedy p.Ziółkowska-Boehm zbierała materiały dotyczące okoliczności śmierci Krystyny Wańkowiczówny (córki pisarza Melchiora), która zginęła w szóstym dniu Powstania Warszawskiego, a „Gyf” był jej dowódcą. Oto te słowa : -„Poczucie odpowiedzialności za tekst i perfekcyjna dokładność w przedstawieniu tematu.

Takie słowa na pewno są ważne dla autora i są rodzajem nagrody od czytelnika.
Na koniec chcę przytoczyc zdanie z „Pisarskich delicjo”, któe napisała p.Ziólkowska-Boehm:
„Ogólnie staram sie, żeby moje książki były do czytania”.
Zapewniam Pania, że są do czytania, bo są wspaniałą literaturą faktu. Pani książki uczą każdego czytającego, bez względu na jego wiek. I wzruszają często do łez, bo jak tu nie można uronić łez czytając historię Krystyny Wańkowiczówny”.

Maria Szczegielniak , Gawrony, 14 stycznia 2020
*
„Pisarskie Delicje” zachwycają. Przenoszą czytelnika w inny czas, w inną rzeczywistość. Historie bohaterów, najczęściej Kresowiaków, żyjących w Ameryce, Kanadzie (iluż ich Pani poznała? Setki?) wciągają jak magnes. Ich wspomnienia, przeżycia, obrazy i miejsca malowane słowem. Genius loci ukochanych Kresów. W tych opowieściach najważniejsi są ludzie. Ich dramaty i przeżycia. Stają się nam bliżsi dzięki wyimkom z listów, dokumentów. Te dodają autentyczności. A Pani o to dba. I pomimo że tych ludzi już nie ma, ale oni żyją w Pani książkach. Trzeba do nich wracać, przypominać, żeby nie zapomnieć.
To prawda, ze Pani opowieści to gotowe scenariusze do filmu. Oby tak się stalo np. z „Kają od Radosława”.
Wracając do wywiadu, to temat - polskie heroiny - (brzmi b. zachęcająco) - jest ciekawy, ale obszerny. W patriarchalnym wychowaniu kobiety zawsze pozostawały w cieniu bohaterów (mężczyzn). A przecież to dzięki dzielnym matkom, żonom, siostrom w czasie powstań, wojen przetrwały rodziny, tradycje, kultura polskie dziedzictwo. Niestety dzisiaj w wirtualnym świecie (kultury obrazkowej) i science fiction nie są takie historie „na topie”. A szkoda. Dobrze, że są Pani książki, arcyciekawe historie i piękni bohaterzy. A przyjdzie czas, ze to się zmieni.
Pozdrawiam serdecznie.
Marta Jóźwiak, New York, 13 maja 2020
*
„Pisarskie delicje” Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm (Bellona 2019) to silva rerum. Prawdziwy las rzeczy. Tyle tam spraw, tematów, postaci znanych i mniej znanych, tyle dopowiedzeń do książek wcześniejszych i dodatkowych opowieści. I tyle przytoczeń. Listy, rozmowy, wywiady, fragmenty książek własnego i cudzego autorstwa.A wszystko udokumentowane, sprawdzone i autoryzowane, kiedy trzeba. Polot, szczęśliwe przypadki, szczęście do spotkań z pięknymi ludźmi, ponadto - dyscyplina pisarska. I jeszcze sztuka uważnego słuchania.
W pierwszym rozdziale zajmuje się Autorka reportażem literackim, rozprawia ze znawstwem, którego mógłby jej pozazdrościć wykładowca na wydziale dziennikarstwa, o literaturze faktu, tłumaczy, skąd się wzięła popularność tego rodzaju pisarstwa.
„Czytelnik współczesny oczekuje dokumentacji, jest głodny faktów, przekazów z pierwszej ręki. Staramy się śledzic, co się dzieje w różnych miejscach świata, który dzięki telewizji i głównie internetowi wszedł w nasze życie ze swoimi dylematami, problemami, katastrofami i biedą” (s. 11-12).
To pisarstwo wywodzi się z literackiego dziennikarstwa, przypomina, że w latach 70.XX. popularnością cieszył się tzw. literary journalism, kiedy autorzy starali się przedstawić punkt widzenia przeciętnego człowieka. A kiedy i to określenie stało się nazbyt rozmyte, wprowadzono inne:
„Termin creative non-fiction (używany zamiennie jako literary non fiction) brzmi być może zagadkowo. Wyraz creative wskazuje, że autor używa metod i sposobów wypróbowanych w fikcji, czyli uprawia sztukę przenoszenia do narracji rozmaitych strategii i form opowiadania” (s.12).

Teoretyczne rozważania ilustruje Autorka przykładami, przypomina, jak się przygotowywała do pierwszego spotkania z Melchiorem Wańkowiczem, jak doszło do spotkania z Januszem Brochwiczem-Lewińskim („Gryf” w czasie powstania warszawskiego był świadkiem śmierci córki Wańkowicza). Wspomina o lojalności wobec rozmówcy:
„Pojawiają się momenty, kiedy rozmówca nie ukrywa, nie cenzuruje swoich słów, odczuć, wspomnień – mówi o nich swobodnie. Nie znaczy to, że piszący ma o tym napisać, aby „świat się dowiedział”. Ustalamy z moimi bohaterami, że swoją opowieść snują bez oporów, ale przed publikacją każdą wypowiedź z nimi autoryzuję. Mają do tego święte prawo. Zawsze usuwałam fragmenty wspomnień, którymi dzielili się ze mną, ale nie chcieli obwieszczać ich innym”.
Rozmówcy zasługują na szacunek, poszanowanie ich życia i prywatność. Zaufali mi, ja mam obowiązek postępowania etycznego (s.41-42).
A po teoretycznym wstępie ciagną się opowieści o ludziach z różnych czasów i z tylu przestrzeni. O ich wędrówkach z wyboru i tych odbywanych kiedyś mimo woli. O rodzinie Rodziewiczów (z opowiadania Romana Rodziewicza powstała książka Wańkowicza „Hubalczycy”); o Aleksandrze Jordanie Lutosławskim, synu sławnego filozofa, Wincentego Lutosławskiego; o ks. Prof Januszu Ihnatowiczu, teologu i poecie; o sławnym pilocie Januszu Żurakowskim. O skomplikowanych losach niektórych ludzi. Janusz Dukszta, lekarz psychiatra i polityk kanadyjski, rodem ze Szczuczyna (między Grodnem a Nowogródkiem), mówił Ziółkowskiej-Boehm o swojej złożonej tożsamości:
„Uważam się za Polaka litewskiego pochodzenia, od lat mówię, że jestem polskim Litwinem, ale to jest trochę skomplikowane. Odwiedziłem kilka lat temu Wilno, i stwierdziłem, że na pewno nie jestem Litwinem, pojechałem do Krakowa, stwierdziłem, że nie jestem Polakiem. Odwiedzam Anglię, gdzie ukończyłem uczelnię, i gdzie mieszka moja przyrodnia siostra Izabella, ale nie czuję się Anglikiem. Jestem Kanadyjczykiem – bo Kanada pozwala mi być ...cudzoziemcem. To jest moje „identity” (s.64)”.
Ciekawe, ile papieru zużyliby współcześni socjolodzy na opisanie tej wielostopniowej tożsamości, ile teorii stworzyliby dzisiejsi kosmopolici i narodowcy. A pisarka zostawia wyznanie potomka szlacheckiego rodu z Wielkiego Księstwa Litewskiego bez komentarza. Zostaje cenne świadectwo. Gdzie indziej opowie Autorka o Tomaszu Łychowskim, poecie i malarzu Brazylii (przyznaje się, że to, co pisze, jest polskie, a to co maluje – brazylijskie). Jego ojciec pochodził z Kijowa, ożenił się z Gertrudą, Niemką spod Berlina. A stało się to w portugalskiej wtedy Angolii w latach 30.XX w. W roku 1938 Łychowscy z kilkuletnim Tomaszem przyjechali do Polski. A potem wojna, konspiracja, matka Niemka okazała się polską patriotką związaną z AK. Osadzono ją z siedmioletnim synkiem na Pawiaku.
„Obecnie Tomasz Łychowski ma ponad 80 lat i jest prawdopodobnie najmłodszym żyjącym więźniem Pawiaka.
Pamięta, że codziennie o szóstej rano był apel. Ustawione w dwurzędzie więźniarki składały po niemiecku meldunek. Tomasz zapamiętał, że po pewnym czasie jemu przypadła ta funkcja i meldował: Fünfundzwanzig Frauen und ein Kind (25 kobiet i dziecko). Na to Komendant: Fünfundzwanzig Frauen und ein Man (25 kobiet i jeden mężczyzna) i bardzo zadowolony ze swojego dowcipu wybuchnął śmiechem (s. 240).
Poeta pisze w trzech językach: po polsku, po angielsku i po portugalsku, maluje i pisze wiersze (coraz częściej po portugalsku), w jednym z wierszy wspomina o swojej multiosobowości:
Jaka moja w tym wina
- urodzony w Angoli -
że nie jestem czarny?
Zaadoptowany przez Brazylię
że jestem gringo?
Jaka wina?
Że jestem synem Niemki w Polsce
Polaka w Niemczech?
Dość nierzeczywistych win!
Czy nie wystarczą te prawdziwe?
(s. 252)
Jak to dobrze, że bohaterowie o takich skomplikowanych losach znaleźli rozumiejącą słuchaczkę, która z taktem i empatią potrafiła ich wysłuchać, a potem zapisać niezwykłe koleje losu (powieściopisarz pomieściłby te opowieści w kilku zapewne tomach). A tu skrót, dane do opowieści i ewentualne rozwinięcie. Jak z Kają od Radosława:
„Najkrócej: Cezaria Iljin-Szymańska - pseudonim „Kaja” – działaczka podziemia, uczestniczka powstania warszawskiego, członek zgrupowania „Radosław”. Po powstaniu aresztowana w Białymstoku i osadzona w obozie NKWD nr 41 w Ostaszkowie. Do Polski wróciła w 1946 roku z malarią i tyfusem. Skończyła studia i została cenionym architektem, włączyła się w odbudowę Warszawy” (s.89).
Jeszcze o jednym szkicu należałoby wspomnieć. Zaczyna się tak:
„Jeżeli Wańkowicz jest mi wdzięczny, to zapewne za wymianę przedmowy... Że przekonałam wielkiego redaktora Giedroycia, który do swojej korespondencji z pisarzem napisał nową. Pierwsza jej wersja zawierała określenia niesprawiedliwe, niepoparte żadnym dokumentem”. (s. 257)
A jak to się stało, że propozycję Ziółkowskiej-Boehm, żeby dodał Giedroyć kilka zdań ...-właśnie, że uważa go Pan za „czołową postać polskiej literatury” (...) Obok krytyki i ostrych rzeczy, czy nie może Pan dodać, że – jak Pan do mnie pisze – jednak „wysoko go Pan ceni”?
zostały uwzględnione, wnikliwy czytelnik, przeczyta sam. A uparta i wdzięczna Autorka, dbająca o dobre imię swojego mistrza, napisze o Giedroyciu z uznaniem: „Jego wielkość z pewnością zawiera się także w fakcie, że dał sie przekonać. Bardzo go za to podziwiam i doceniam”. (s.293)
Adam Wiercinski Pisarskie delicje i remanenty, [w:] PAMIĘTNIK LITERACKI, Londyn, grudzień 2020, s. 243-246
*
*http://dziennik.com/publicystyka/kultura/pisarskie-delicje-i-remanenty/

Publish Date
Publisher
Bellona
Pages
343

Buy this book

Edition Availability
Cover of: Pisarskie delicje
Pisarskie delicje
2019, Bellona
hardcover

Add another edition?

Book Details


Table of Contents

Aleksandra Ziółkowska-Boehm
PISARSKIE DELICJE
.
Rozdział 1. Wstęp. Literacki reportaż, opowieść, czyli literatura faktu
Literatura faktu – Creative Non-Fiction
Opowieść
Przygotowanie do spotkania z Wańkowiczem
Spotkanie z legendarnym „Gryfem”
Styl i ton
Rygor i dyscyplina
Inaczej
Wywiad –Rozmowy
Etyka i sensacja
Przesłanie Isaaca B. Singera
Rozdział 2. Ludzie z Kresów w moich książkach
Rodzina Rodziewiczów
Kresowianie w Stanach Zjednoczonych
Kresowianie w Kanadzie
Kresowianie w Polsce
Gryf – Janusz Brochwicz Lewiński
Rozdział 3. Skąd pani to wie?
Rozdział 4. Wspólnie z Kają od Radosława
Marek Szymański
Pisanie
Jest książka
Miejsce w grobie
Życie malowane „szerokim światem”. Ilustracje do książki
Krzyż Hubala
Historii Hubalowego Krzyża ciąg dalszy
Rozdział 5. Roman Rodziewicz i Halinka
Inaczej – „Inny” Niemiec
Roman i Halinka – było „całkiem inaczej”
Rozdział 6. Dwór w Kraśnicy, którego już nie ma
Jerzy Szkiłłądź, który doglądał rannych
Skarpetki za skarpetki
Pisarskie delicje
Rozdział 7. Hanka Izraelska i Marion z Toronto
Rozdział 8. Tomasz Łychowski – Emigrant posiada multiosobowość
Rozdział 9. Moje listy z Jerzym Giedroyciem – wymiana przedmowy „tak, jak Pani sugeruje”
Rozdział 10. Ziele w różowym kolorze – książka „piękna do czytania”. Jeden z moich wańkowiczowskich dylematów
„Ziele na kraterze” jest szczególną afirmacją życia i rodziny.
„Ziele na kraterze” jest stylizacją, wyborem faktów do ujawnienia, nie spowiedzią.
„Ziele na kraterze” - wybrane fragmenty
Rozdział 11. Aneks: Bądźmy dobrzy dla pisarzy
Indeks nazwisk

Edition Notes

Published in
Warsaw, Poland
Copyright Date
2019

The Physical Object

Format
hardcover
Number of pages
343

ID Numbers

Open Library
OL28042709M
ISBN 10
9788311156555

Community Reviews (0)

Feedback?
No community reviews have been submitted for this work.

Lists

This work does not appear on any lists.

History

Download catalog record: RDF / JSON / OPDS | Wikipedia citation
January 17, 2021 Edited by Aleksandra Ziolkowska-Boehm Edited without comment.
August 21, 2020 Edited by ISBNbot2 normalize ISBN
May 14, 2020 Edited by Aleksandra Ziolkowska-Boehm Edited without comment.
May 14, 2020 Edited by Aleksandra Ziolkowska-Boehm Added new cover
May 14, 2020 Created by Aleksandra Ziolkowska-Boehm Added new book.